
Na jakim etapie rozwoju zawodowego pojawiły się Twoje dzieci? Czym się
wtedy zajmowałaś? Jakie stanowisko?
W ciążę z synkiem zaszłam po roku pracy na stanowisku Kierownika Działu HR Biznes Partnerów. Zarządzałam wtedy 8-osobowym zespołem HR Biznes Partnerów i Rekruterów, odpowiadaliśmy za cały „miękki HR” w dużej organizacji, liczącej kilka tysięcy pracowników. Zajmowaliśmy się rekrutacją, szkoleniami, bieżącym wspieraniem kadry zarządzającej oraz wszelkimi projektami HR, typu przeprowadzenie badania 360 stopni dla menedżerów czy duże procesy awansowe z wykorzystaniem metody Development Center.
Moja ciąża była wystarana, wyczekana, ale z komplikacjami, więc szybko musiałam przejść na zwolnienie, co było oczywiście powodem moich wielkich wyrzutów sumienia, że „zostawiam” zespół tak szybko.
Za drugim razem ciąża pojawiła się niespodziewanie, w zupełnie niezaplanowanym momencie. Można by nawet powiedzieć, że to był kiepski moment zawodowo, bo dopiero kilka miesięcy wcześniej zmieniłam pracę i dołączyłam do nowej organizacji jako HR Menedżerka, wspierająca wszystkie procesy z zakresu miękkiego zarządzania zasobami ludzkimi. Dopiero rozwijałam skrzydła, a już trzeba było zwolnić tempa. Jednak cud, jakim jest pojawienie się dziecka w taki niezaplanowany sposób, przyćmił wszystkie komplikacje i niedogodności.
Jak zareagował Twój przełożony na wieść o rodzicielstwie? Jak zareagował
Twój zespół?
Mam to szczęście, że w obu przypadkach reakcje były bardzo pozytywne i ciepłe. Za pierwszym razem moja szefowa – Dyrektorka HR, udzieliła mi ogromu wsparcia. Bardzo kibicowała moim staraniom i od zawsze powtarzała, że mamy są najlepszymi pracowniczkami. Że macierzyństwo wyzwala w nas to, co najlepsze i że w moim przypadku też tak będzie. Nie omieszkała dodać, że beze mnie będzie jej bardzo trudno działać i doprowadzić do końca wszystkie otwarte projekty, ale ja mam teraz ważniejsze sprawy na głowie, a firma sobie jakoś poradzi. To było dla mnie bardzo, bardzo cenne i bardzo wspierające. Zespół przyjął to nieźle, choć widziałam, że trudno im się odnaleźć w tej sytuacji.
Za drugim razem nie miałam takich bliskich relacji z przełożonymi, ale ich reakcje zaskoczyły mnie bardzo pozytywnie. Otrzymałam dużo dobrych ciepłych słów i zapewnień o wsparciu. Choć byłam w firmie zaledwie od kilku miesięcy, czułam się częścią zespołu i wszyscy potraktowali mnie bardzo przyjaźnie.
Ile sumarycznie wykorzystałaś urlopu rodzicielskiego? Jak to było
przyjęte w firmie?
Po urodzeniu synka wykorzystałam cały „roczny macierzyński”, teraz planuję zrobić tak samo. Moja córeczka ma obecnie prawie pięć miesięcy. Chyba wszyscy spodziewali się takiej decyzji. Ja dłużej nie dałabym rady wstrzymać się od pracy, a wcześniejszego powrotu jakoś sobie nie wyobrażam.
Jakie miałaś plany dot. urlopy i czy zmieniły się one po pojawieniu się
dziecka?
Od razu zakładałam taki scenariusz. Wiadomo, w gorsze dni marzyłam sobie, że rzucam wszystko i wracam do biura, ale nie było ich aż tak wiele ?
Co się zmieniło po powrocie z urlopu rodzicielskiego? Jak pracodawca
wspierał Cię lub nie przeszkadzał w Twojej nowej duo-roli?
Kiedy wracałam po przerwie macierzyńskiej, poprosiłam szefową o zmianę godzin pracy na takie, które pozwolą mi lepiej łączyć rolę zawodową z byciem mamą. Nie było z tym żadnego problemu. Moja szefowa, też mama, swoim podejściem bardzo mnie wspierała. Do tej pory pamiętam, jak po powrocie, jedną z pierwszych rzeczy, jaką mi powiedziała było: „pamiętaj, żeby nie rzucać się od razu na robotę, tutaj zawsze będzie co robić; daj sobie czas na rozruch”. To bardzo mi pomogło wrócić powoli na stare tory, bez frustracji, że tego rozruchu potrzebuję.
Jak wygląda teraz łączenie ról, czy łatwo korzystać Ci z dodatkowych dni
wolnych jeśli jest taka potrzeba?
Łączenie macierzyństwa z pracą na etacie to jedno z naprawdę wielkich wyzwań. Kiedy synek zaczynał przygodę ze żłobkiem i bardzo chorował, praktycznie co chwila brałam na niego opiekę. Było mi z tym szczególnie trudno, zwłaszcza że dopiero zaczynałam pracę w nowej firmie. Chciałam się wykazać i pokazać swoje zaangażowanie w jak największym stopniu. Dlatego już na etapie poszukiwania pracy informowałam potencjalnych pracodawców, że jestem mamą malucha i może się zdarzyć taki etap chorowania. Nie chciałam wchodzić w organizację, dla której moje macierzyństwo miałoby być problemem. Moja szefowa okazywała mi dużo wsparcia i zrozumienia, kiedy synek chorował. W żaden sposób nie odczułam, że korzystanie z dodatkowych dni wolnych na opiekę nad synem jest źle widziane czy coś w tym stylu. Wręcz przeciwnie – moja inicjatywa, by mimo wszystko elastycznie realizować swoje zadania, była bardzo doceniana.
Co było najbardziej problematyczne w relacji Pracodawca – Ja, rodzic w
pierwszych latach rodzicielstwa (0-10 lat dziecka)? Za pierwszym razem,
za kolejnym?
Najtrudniejsze było chyba moje własne poczucie, że nie jestem wystarczająco dobra i wystarczająco zaangażowana w żadnej z ról. Często miałam wyrzuty sumienie, że powinnam być cały czas z moim dzieckiem, a jako pracowniczka czułam, że nie daję z siebie tak wiele, jak powinnam. Moja własna poprzeczka była ustawiona niemożliwie wysoko, co powodowało u mnie rosnącą frustrację. Na szczęście zaangażowanie mojego męża w opiekę nad synkiem i to, że podczas jego choroby braliśmy zwolnienia na zmianę, pomogło mi się do tego zdystansować. Dało mi to większy spokój i pewność, że nawet gdy mnie nie ma blisko, nasz syn jest zaopiekowany najlepiej na świecie.
Jak wpłynęło rodzicielstwo na Twój rozwój zawodowy? Czy czujesz, że
pojawiły się nowe kompetencje u Ciebie w związku z łączeniem ról
zawodowej z rodzicielstwem?
Na pewno łatwiej mi znaleźć równowagę i zdystansować się od tematów pracowych. Zawsze byłam typem nadmiernie się przejmującym. Odkąd jestem mamą, środek ciężkości mojego życia przesunął się mocniej w stronę rodziny, dzięki czemu jakiekolwiek problemy w pracy nie są już dla mnie końcem świata ? Myślę też, że jako HRowiec lepiej teraz rozumiem pracujących rodziców i mogę oferować im wartościowe wsparcie, patrząc szerzej na sprawy związane z różnorodnością i włączaniem (diversity & inclusion) oraz tworzenie przyjaznych rodzicom miejsc pracy. Co do rozwoju moich kompetencji, sądzę, że pracuję jeszcze szybciej niż kiedyś. Zawsze miałam wysokie tempo i dużą efektywność, ale odkąd jestem mamą nauczyłam się wykorzystywać każdą chwilę na 300%.
Jak rodzicielstwo zmieniło Twoje relacje zawodowe z ludźmi z pracy?
Jakie były pozytywne, negatywne i neutralne aspekty tej zmiany?
Nie wiem czy w jakikolwiek sposób rodzicielstwo wpłynęło na moje relacje z ludźmi z pracy. Pewnie łatwiej mi teraz rozumieć innych pracujących rodziców, ale ja ogólnie lubię ludzi i dobrze się z nimi dogaduję, niezależnie od tego, czy mają dzieci.
Czy są jakieś konkretne rozwiązania pracodawcy skierowane do rodziców,
które uważasz za bardzo wartościowe z perspektywy rodzica –
specjalistki? Od małych rzeczy jak wyprawka po rozwiązania systemowe,
benefitowe i regulacyjne u obecnego pracodawcy?
Muszę przyznać, że mój pracodawca wdrożył sporo bardzo wartościowych praktyk, mających na celu wspieranie rodziców. Właśnie od takich małych, drobnych rzeczy, jak to, że dostałam kwiaty z gratulacjami po narodzinach córeczki, a później maila z zaproszeniem do wybrania sobie wyprawki dla malucha, aż po program mentoringu dla osób wracających z urlopów rodzicielskich (zarówno dla ojców, jak i mam). Cenię też sobie dużą dozę zaufania i niezależności w działaniu, a co za tym idzie elastyczności, z jaką mogę realizować swoje zadania. To już jednak związane jest z moim poziomem samodzielności na stanowisku menedżerskim oraz relacjami, jakie wypracowałam sobie z przełożonymi. Bo czasem zapominamy, że choć to firma oferuje jakieś rozwiązania, to ludzie odpowiadają za ich wdrożenie i realizację. Ja (na szczęście) mam duże szczęście do ludzi, z którymi przyszło mi pracować.
Z perspektywy czasu – co poradziłabyś młodym rodzicom – specjalistom?
Czego Cię nauczył ten czas?
Przede wszystkim, żeby uwierzyli w siebie i pamiętali, że jakakolwiek przerwa w aktywności zawodowej, spowodowana rodzicielstwem, nie przekreśla naszych kompetencji i tego, co w pocie czoła budowaliśmy przez te wszystkie lata. A łatwo o tym zapomnieć, coś o tym wiem. Druga sprawa to, żeby dać sobie ten czas na rozbieg, rozruch. Powrót do pracy to proces, a czas jest do tego niezbędny. I trzecia, chyba ostatnia rzecz, żeby szukać dla siebie takich miejsc pracy, które będą przyjazne rodzicom. Na szczęście jest ich coraz więcej, między innymi dzięki projektowi Pracuję i wychowuję naszej Fundacji! Dołączajmy do firm, które dostrzegają, ze wspieranie pracujących rodziców jest bardzo ważne i doceniają wkładany przez nich wysiłek. Dzięki temu łączenie roli rodzica i pracownika będzie nieco łatwiejsze.